Gdy przypomnę sobie siebie sprzed kilku lat wracającą do domu po 8-10h pracy w korpo, potem szybkie zakupy i fitness, to przypominam sobie swoje poczucie zmęczenia, całym dniem pracy, swoją chęć odpoczynku i z zazdrością patrzyłam na koleżanki na macierzyńskim… przecież one siedzą cały dzień w domu z dziećmi – te to mają dobrze 😉 Jednak jak to mówią punkt widzenia zależy od punktu siedzenia 🙂 i teraz mając doświadczenia z „drugiej strony barykady” myślę z tęsknotą o tej ciepłej kawie wypijanej przy pracowym biurku 😉 o tej ciszy wolnej od: mamo… , mamo… , mamo… Bo wbrew pozorom bycie mamą na pełen etap to tak na prawdę bycie…
Kucharką, Sprzątaczką, Bodyguardem, Szoferem, Lekarką, Pielęgniarką, Psychologiem, Przyjaciółką, Pogromczynią potworów, Lektorką, Budzikiem, Trendseterką, Kosmetyczką, Masażystką, Praczką, Negocjatorką, Mediatorem, Dyplomatką, Korepetytorką, Dietetykiem, Managerem, Bankomatem, Księgową, Krawcową, Animatorką zabaw i jeszcze pewnie długo można by wymieniać, bo bycie mamą to praca 24h/ 7 dni w tygodniu, bez wakacji, bez zwolnień lekarskich i bez urlopu na żądanie.
A muszę w tym wszystkim znaleźć czas na prowadzenie bloga, rozwijanie swojego biznesu no i pamiętać o czasie dla siebie by w tym wszystkim nie zwariować 😉 i zachować work balance jak to się teraz ładnie mówi.
Dla wielu osób patrzących z boku na bycie mamą na pełen etat oznacza, że kobieta jest ograniczona, nie rozwija się, nie realizuje się zawodowo. Jest po prostu szarą, smutną kurą domową siedzącą w domu. I powiem Wam, że jeszcze jakiś czas temu nachodziły mnie takie myśli na mój własny temat, ale po przemyśleniu i spojrzeniu na te ostatnie lata mojego życia z boku powiem Wam szczerze, że po pierwsze nigdy nie byłam tak zorganizowana – ogarnięcie kalendarzy 2 osób dorosłych i 3 trójki dzieci i spięcie tego w jedną całość wymaga na prawdę analitycznego myślenia i elastyczności. Po drugie nigdy się tak zdrowo nie odżywiałam i nie dbałam o to co ląduje w moim/naszym garnku. Po trzecie nigdy nie byłam aż tak świadomym konsumentem, nie dokonywałam tak świadomych zakupów- teraz na prawdę z uwagą czytam etykiety każdego nowego produktu, który chce kupić, sprawdzam kraj pochodzenia, czy w przypadku kosmetyków SLSy, parabeny inne skladniki, których należy unikać. Teraz mam pewność, że dbam o siebie i swoją rodzinę. Po czwarte nigdy nie miałam tak dużej wiedzy, jeżeli chodzi o wspieranie funkcjonowania organizmu w naturalny sposób, nigdy nie umiałam tak szybko walczyć z infekcjami, nie umiałam tak trafnie reagować na wysypki, gorączki, biegunki i inne problemy zdrowotne. Teraz wielokrotnie moje koleżanki w pierwszej kolejności zamiast dzwonić do lekarza dzwonią do mnie 😉 Po piąte zawsze lubiłam gotować, ale nigdy nie byłam tak kreatywna w kuchni – ugotować obiad w 30 minut z prawie pustej lodówki – no problem, już się robi 🙂 Po szóste nigdy tak dużo nie śpiewałam, nie malowałam i nie tańczyłam 🙂 moje dziewczyny bardzo dbają o mój rozwój artystyczny 😉 Z tego miejsca serdeczne pozdrowienia dla sąsiadów, którzy wieczorami widzą nasze imprezy przez okno 🙂 Po siódme jestem teraz mistrzem organizacji nie tylko życia codziennego, ale i wyjazdów, bo co innego samotny wyjazd z koleżanką na weekend, a co innego zorganizować wyjazd dla 5 osób i spiąć się w budżecie. Po ósme umiem teraz wykrzesać z siebie dodatkowe pokłady siły, bo przy dzieciach nawet jak Ci się nie chce to musi Ci się chcieć i po prostu działasz! Po dziewiąte nigdy tak dobrze nie planowałam, kiedyś żyłam bardziej z dnia na dzień teraz z poczucia odpowiedzialności planuję nie tylko najbliższe dni, ale i swoimi planami wychodzę dużo bardziej w przyszłość. I po dziesiąte – najważniejsze – mimo ciągłego pędu, zmęczenia, nie zamieniłabym tego na nic innego. Jestem szczęśliwa, że mogę przez te najważniejsze lata życia poświęcić czas swoim dziewczynkom i głęboko wierzę, ze to zaprocentuję w przyszłości. Jestem tu i teraz i jestem spełniona, Oczywiście są momenty, że mam ochotę rzucić to wszystko i zamknąć za sobą drzwi, ale co by oni beze mnie zrobili… 😉
I na koniec motto dla każdej kobiety…
A Ty jak spostrzegasz sama siebie? Czy nie jesteś dla siebie zbyt krytyczna i nie powielasz stereotypów?